[Musimy wyzbyć się tego co w nas złe]

  1. Trzecia prawda: najlepsze nasze uczynki bywają zwykle splamione i skalane przez zło, które w nas tkwi. Kiedy się wleje czystej, przezroczystej wody do cuchnącego naczynia lub wina do beczki, której wnętrze nie jest czyste, wówczas czysta woda i dobre wino psują się i łatwo przesiąkają odorem. Podobnie się dzieje, gdy Bóg do wnętrza naszej duszy, skażonej grzechem pierworodnym i uczynkowym, złoży rosę niebieską łaski lub przedziwne wino swej miłości. Otóż dary Jego psują się zazwyczaj i plamią skutkiem zarodka zła, który w nas pozostawił grzech. Wszystkie nasze uczynki, nawet najwznioślejsze cnoty, bywają nim zarażone. Żeby osiągnąć doskonałość, której zdobycie nie jest możliwe bez łączności z Jezusem Chrystusem, bardzo jest więc ważne, abyśmy całkowicie oczyścili się z tego, co w nas złe. Inaczej Pan nasz, który jest nieskończenie czysty i najmniejszej skazy w duszy nie znosi, odrzuci nas od swego Oblicza i z nami się nie zjednoczy.
  2. Aby oderwać się od samych siebie, trzeba nam, po pierwsze: z pomocą światła Ducha Świętego dobrze poznać naszą skażoną naturę, naszą nieudolność w czynieniu tego, co dobre, naszą we wszystkim słabość, ustawiczną niestałość, niegodność wobec wszelkiej łaski i ogólną naszą nieprawość. Grzech pierwszego rodzica zatruł nas wszystkich, przekwasił i popsuł, jak kwas przekwasza i psuje ciasto, w które go włożono. Popełnione grzechy uczynkowe, śmiertelne czy powszednie, choć już odpuszczone, powiększyły naszą pożądliwość, słabość, chwiejność i nasze skażenie, pozostawiając w duszy złe naleciałości.

     Ciała nasze są tak skażone, że Duch Święty nazywa je ciałami grzesznymi, poczętymi w grzechu, karmionymi grzechem i do każdego grzechu zdolnymi. Podlegają one tysiącznym chorobom, stają się z dnia na dzień słabsze, rodzą tylko świerzb, robactwo i zniszczenie.

     Dusza nasza połączona z ciałem stała się tak cielesna, iż wprost nazwano ją ciałem. Wszelkie ciało skaziło drogę swego życia na ziemi. Udziałem naszym jest tylko pycha i zaślepienie ducha, zatwardziałość serca, słabość i chwiejność duszy, zmysłowość, zbuntowane namiętności i choroby ciała. Z natury pyszniejsi jesteśmy niż pawie, więcej przywiązani do ziemi niż ropuchy, niegodziwsi niż kozły, bardziej zazdrośni niż węże, popędliwsi niż tygrysy, leniwsi niż żółwie, słabsi niż trzcina, bardziej zmienni niż chorągiewki na dachach. Sami z siebie mamy tylko nicość i grzech, a zasługujemy jedynie na gniew Boży i piekło wieczne.

  1. Czy zatem można się dziwić, iż Zbawiciel powiedział, że ten, kto chce iść za Nim, powinien zaprzeć się samego siebie i gardzić własną swą duszą; że kto miłuje duszę swoją, straci ją, a kto nią gardzi, zachowa ją?. Mądrość nieskończona, która nie daje przykazań bez powodu, każe nam nienawidzić samych siebie, bo zasługujemy wielce na nienawiść. Nic tak nie jest godne miłości jak Bóg, nic tak godne nienawiści jak my sami.
  2. Po drugie: by się wyzbyć samych siebie, trzeba codziennie dla siebie obumierać, to znaczy: trzymać na uwięzi władze duszy i zmysły ciała. Trzeba patrzeć, jakbyśmy nie widzieli; słyszeć, jakbyśmy nie słyszeli; posługiwać się rzeczami tego świata, jakbyśmy ich nie używali. Święty Paweł nazywa to codziennym umieraniem: quotidie morior. Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo. Jeśli nie obumrzemy dla siebie i jeśli najświętsze nasze praktyki religijne nie doprowadzą nas do śmierci tak koniecznej, a zarazem tak życiodajnej, nie przyniesiemy pożytecznego owocu. Nasze nabożeństwa będą bezużyteczne, a wszystkie nasze dobre uczynki – skażone miłością własną i samowolą, to zaś sprawi, że Bóg będzie się brzydzić największymi naszymi ofiarami i najlepszymi uczynkami, jakich mogliśmy dokonać. Wówczas, w chwili śmierci staniemy z próżnymi rękoma, to jest: bez cnót i zasług, i nie będzie w nas ani jednej iskry czystej miłości. Bo miłość taką posiadają tylko dusze dla siebie obumarłe, których życie ukryte jest z Jezusem Chrystusem w Bogu.
  3. Po trzecie: spośród wszystkich nabożeństw do Najświętszej Dziewicy trzeba wybrać o, które jest najlepsze, najbardziej uświęcające i najprędzej nas doprowadzi do owej śmierci dla siebie samych. Trzeba bowiem pamiętać, że nie wszystko, co się świeci, jest złotem; nie wszystko, co słodkie, jest miodem; nie wszystko, co jest łatwe i wykonywane przez większość ludzi, najbardziej uświęca. Podobnie jak w łonie natury istnieją tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie, małym nakładem kosztów i bez trudu dokonać można pewnych naturalnych czynności, tak i w porządku łaski są tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie, radośnie i łatwo spełniać można dzieła nadprzyrodzone: pozbyć się miłości własnej, napełnić się Bogiem i stać się doskonałym.

     Praktyka, którą chcę odsłonić, jest jedną z tych tajemnic łaski, nie znaną wielkiej części chrześcijan, a znaną małej liczbie dusz pobożnych, zaś praktykowaną i umiłowaną małej garstce. Otóż, czwarta prawda, wypływająca z trzeciej, ma nas o tej praktyce pouczyć.

Do medytacji:

Psalm 51

Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości,

w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość!

Obmyj mnie zupełnie z mojej winy

i oczyść mnie z grzechu mojego!

Uznaję bowiem moją nieprawość,

a grzech mój jest zawsze przede mną.

Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem

i uczyniłem, co złe jest przed Tobą,

tak że się okazujesz sprawiedliwym w swym wyroku

i prawym w swoim osądzie.

Oto zrodzony jestem w przewinieniu

i w grzechu poczęła mnie matka.

Oto Ty masz upodobanie w ukrytej prawdzie,

naucz mnie tajników mądrości.

Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty,

obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję.

Spraw, bym usłyszał radość i wesele:

niech się radują kości, któreś skruszył!

Odwróć oblicze swe od moich grzechów

i wymaż wszystkie moje przewinienia!

Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste

i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!

Nie odrzucaj mnie od swego oblicza

i nie odbieraj mi świętego ducha swego!

Przywróć mi radość z Twojego zbawienia

i wzmocnij mnie duchem ochoczym!

Chcę nieprawych nauczyć dróg Twoich

i nawrócą się do Ciebie grzesznicy.

Od krwi uwolnij mnie, Boże, mój Zbawco:

niech mój język sławi Twoją sprawiedliwość!

Otwórz moje wargi, Panie,

a usta moje będą głosić Twoją chwałę.

Ty się bowiem nie radujesz ofiarą

i nie chcesz całopaleń, choćbym je dawał.

Moją ofiarą, Boże, duch skruszony,

nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym.

Panie, okaż Syjonowi łaskę w Twej dobroci:

odbuduj mury Jeruzalem!

Wtedy będą Ci się podobać prawe ofiary, dary i całopalenia,

wtedy będą składać cielce na Twoim ołtarzu.

 

Modlitwa na dziś (zalecana do codziennego odmawiania):

O najłaskawszy Jezu, miłośniku dusz naszych, błagam Cię, przez konanie Najświętszego Serca Twego i przez boleść Matki Twej Niepokalanej, obmyj we krwi Twojej grzeszników całego świata, co dziś umrzeć mają. Serce Jezusa konającego zlituj się nad konającymi. Któryś cierpiał za nas rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami! I Ty któraś współcierpiała, Matko Bolesna przyczyń się za nami.”

Orędzie na dziś:

25.11.1998 r. - Medziugorje

„Drogie dzieci! Dzisiaj wzywam was abyście przygotowali się na przyjście Jezusa. W szczególny sposób przygotujcie swoje serca. Niech spowiedź święta będzie dla was pierwszym aktem nawrócenia, a wtedy, drogie dzieci, zdecydujcie się na świętość. Niech wasze nawrócenie i zdecydowanie się na świętość zacznie się dzisiaj, a nie jutro. Ja, dzieci, wszystkich was wzywam na drogę zbawienia i pragnę wam pokazać drogę do raju. Dlatego, dzieci, bądźcie moimi i zdecydujcie się ze mną na świętość. Dzieci, z powagą przyjmijcie modlitwę i módlcie się, módlcie się, módlcie się. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”